Blog

  • Nasza Wiewiórka Chrupek

    07/10/2020

    Kiedy z każdej strony otaczały nas informacje o korona wirusie, robiliśmy zapasy niepewni dnia kolejnego i powoli zaczynaliśmy się uczyć, nowej trochę innej rzeczywistości, pod drzwi przychodni podrzucony został „pacjent”. Tego dnia zaczynałyśmy pracę od 15.00, ale dotarłam wcześniej na umówiony zabieg. Nasz nowy podopieczny miał szczęście, bo gdybym przyjechała o 15.00, nie byłoby kogo ratować. Nasza Wiewiórka, jeszcze wtedy zupełnie łysa, zostawiona została na kawałku tektury, bez przykrycia. Maluch był wyziębiony, ale oddychał spokojnie. Ułożyłyśmy go na termoforze, przykryłyśmy i dopiero zaczęłyśmy się zastanawiać co dalej. Wiecie, na tym etapie (ciężko się przyznać), o wiewiórkach wiedziałam tyle, że skaczą po drzewach i jedzą orzechy. Próbowałyśmy skontaktować się z Ośrodkiem Rehabilitacji Dzikich Zwierząt, ale prawdopodobnie z powodu pandemii tego dnia, okazało się to niemożliwe. Całe szczęście mamy Internet, więc od razu pospieszyłyśmy po pomoc. Dzięki wspaniałym ludziom z forum weterynaryjnego, którzy mieli już doświadczenie w opiece nad takimi zwierzakami, wiedziałyśmy jak zacząć. Szansa na przeżycie wiewiórki odchowywanej „na strzykawce”, jest bardzo niewielka, ale postanowiłyśmy dać mu szansę.

    Na półce stało mleko dla psiaków, więc przygotowałyśmy je zgodnie z zaleceniem producenta. Początki są ciężkie, pierwsze karmienie rozwlekło się na kilka godzin, po 1-2 krople ciepłego mleka, podawane delikatnie strzykawką, tak żeby pokarm trafił do przewodu pokarmowego, a nie układu oddechowego malucha. Po kilku godzinach zjadł cały mililitr jedzenia. W międzyczasie udało się ustalić, że Wiewiórka ma około 7 dni, powinna w tym okresie spożywać 1ml ciepłego jedzenia co 2-3h, po każdym posiłku należy masować jej brzuch ciepłym wacikiem, bo nie jest w stanie sama oddać moczu ani kału. Takie młode zwierzaki nie mają zdolności termoregulacji, dlatego przez cały czas muszą być dogrzewane.

    wieraszka-przychodnie-weterynaryjne-blog-z8.jpg

    Podjęłam decyzję, że Wiewiórka zostanie pod moją opieką, co wiąże się ze wstawaniem co 2h w nocy, karmieniem, zmianą termoforów. Wsadziłam Malucha do pudełka i pojechaliśmy do domu. Od tej pory, przez 2 miesiące byliśmy praktycznie nierozłączni. Kiedy pojawiały się nowe informacje o korona wirusie, ja nie miałam czasu ich czytać, zgłębiałam wiedzę dotyczącą naszych małych rudych przyjaciół. Najpierw przeczytałam wszystko co udało mi się znaleźć po polsku, później sięgnęłam po literaturę zagraniczną. Wtedy zaczęłam zdawać sobie sprawę, że w tej całej pandemii on jest ratunkiem dla mnie.
    Zgodnie ze schematem panującym w mojej rodzinie, Wiewiórka musiała dostać imię kojarzące się z jedzeniem. Mamy dwa psy: Czekoladę i Toffi, kota „Chilliego” , więc do rodziny dołączył Chrupek.

    Chrupek strasznie długo był mało ruchliwy, wiecznie głodny i całkowicie zależny ode mnie. Wiewiórki w naturze pod opieką mamy zostają do 3go miesiąca. Pierwsze tygodnie karmiłam go co 2h, następnie co 3-4h. Chrupek porastał sierścią, zaczął się trochę przemieszczać, powoli otwierał oczy. Karmienie strzykawkami było dosyć powolne, a Chrupek był małym Łakomczuchem. Kiedy Chrupek miał około 4 tygodni, postanowiłam przyspieszyć karmienie i zmieniłam strzykawkę na większą. Nakarmiłam go popołudniu, wyszłam, a kiedy wróciłam po raz pierwszy mój mały przyjaciel nie chciał zjeść kolacji. Z noska wydobywało się dziwne „pykanie”, a Maluch praktycznie przelewał się przez ręce. Wiedziałam o wiewiórkach już na tyle dużo, że od razu rozpoznałam zachłystowe zapalenie płuc. Tej nocy nie spałam, czuwałam, mając świadomość, że z mojej winy Chrupek może nie przeżyć . Dałam mu leki i próbowałam w nocy karmić go kilkakrotnie. Bezskutecznie. Im bliżej poranka tym oddychał spokojniej, mniej „pykał” nosem. Powoli, ku mojej wielkiej radości, zaczął pobierać pokarm, tak że wieczorem spożył już normalny posiłek. Sytuacja została opanowana.

    wieraszka-przychodnie-weterynaryjne-blog-z9.jpg

    Jakiś czas później Chrupek zaczął poznawać nowe smaki. W ramach rozszerzania diety otrzymał pierwsze jabłko. Następnie powoli do mleka dodawałam mu przeciery owocowe (z jakiegoś powodu brzoskwiniowych nie lubił, chociaż później wykradał brzoskwinie w całości). Chrupek rozwijał się rewelacyjnie, był coraz bardziej ruchliwy, zaczął skubać słonecznika i orzechy, poszerzał terytorium. Wtedy przeprowadził się już do większej klatki, żeby miał więcej możliwości poznawania świata. Zanim jeszcze nauczył się wspinać, jego ulubioną zabawą była zabawa w „ganianego”. Ganiał moją Córeczkę, nasze psy i mnie. Stopniowo nauczył się wspinać na schody, krzesła, kanapę, domowe zwierzaki, poręcze i na nas. Od tego momentu często jak gotowałam wskakiwał mi na ramię i podkradał kawałki warzyw czy owoców podczas krojenia. Słodycze należało bezwzględnie ukrywać w domu, bo cokolwiek znalazło się w jego zasięgu było natychmiast pożerane. Ach, jaką miał słabość do czekoladowych ciasteczek (chyba ma to po mnie)! Dosyć szybko przyzwyczaiłam się, że we wszystkich szparach w kanapie, fotelach, na półkach za książkami pochowane są Chrupkowe zapasy, przywykłam też do pogryzionych mebli, ścian i do ran na nogach, zadanych Chrupkowymi pazurkami podczas wspinaczek, do podgryzania uszu i palców.

    wieraszka-przychodnie-weterynaryjne-blog-z10.jpg

    Chrupek kiedy tylko byliśmy w domu miał całą przestrzeń do dyspozycji. Domowe zwierzaki nauczyły się tolerować jego obecność, czasem nawet wykazywały chęć dołączenia do zabawy. Kiedy tylko się zmęczył zasypiał w starej kurtce mojego Męża na strychu. Kiedy wychodziliśmy z domu lub kładliśmy się spać, ze względu na swoją tendencję do gryzienia wszystkiego (w tym kabli), zamykany był w klatce. Od samego rana zabawa w ganianego zaczynała się od nowa. Chrupek jest częścią rodziny, a ja zaczęłam zdawać sobie sprawę, że wcale nie chcę go wypuszczać na wolność. Na zewnątrz było coraz cieplej i coraz bardziej zielono. Nasza Wiewiórka stała się niezwykle szybka, więc na podwórku musiała przebywać zamknięta w klatce, a ja bałam się puścić go wolno. Widziałam, że kiedy bawi się z nami to jest szczęśliwy, ale kiedy czasu który mogliśmy mu poświęcić było mniej, zaczynał biegać w tą i z powrotem pod drzwiami tarasowymi. Początkowo zrobił to kilka razy, a później potrafił spędzać tak kilkadziesiąt minut. Zdałam sobie sprawę, że on zwyczajnie tęskni za wolnością, której jeszcze wtedy nie miał nawet okazji poznać. Uświadomiłam sobie, że od pierwszego momentu kiedy zdecydowałam się, że spróbuję go odchować, chodziło o to żeby dać mu szansę na normalne życie… na wolność. Tego dnia podjęłam decyzję.

    wieraszka-przychodnie-weterynaryjne-blog-z7.jpg

    To był ciepły dzień , a na najbliższe kilka kolejnych nie zapowiadano deszczu. Z bolącym sercem zabrałam go do lasu i wypuściłam. Patrzyłam jak wbiega po drzewie, jakby robił to całe życie. Serce zatrzymało mi się gdy spadł z wysokości 6 metrów. On też wyglądał na trochę zaskoczonego, na chwilę się zatrzymał, otrząsnął i wskoczył powrotem na drzewo, tym razem wbiegając jeszcze wyżej. Zamontowałam mu na drzewie domek, włożyłam do środka jego ulubiony kocyk i jedzenie i usiadłam pod drzewem czekając.. Siedziałam tak do późna w nocy z jednej strony mając nadzieję, że zaraz do mnie zejdzie i wrócimy razem do domu, z drugiej, że będzie cieszył się wolnością. Wybrał to drugie. Do domu wróciłam bez Chrupka. Mimo że przychodziłam do niego kilka razy dziennie , nie widziałam go przez kilka kolejnych dni. Po jakimś czasie zastałam go w domku, przywitał się i pobiegł. Od tej pory widywałam go jeszcze kilka razy, czasem schodził się przywitać, wspinał się po mnie jak wcześniej, a czasem biegł wysoko w gałęzie pochwalić się jaki teraz jest sprawny. Teraz nie widuję go już wcale, ale nadal podrzucam mu ulubione smakołyki (w końcu ciężko o winogrona w lesie). Znalazł już prawdopodobnie nowe lokum, a ja znajduję jedynie oznaki jego bytowania: łupinki po orzechach i słoneczniku. Skąd wiem że to On? Hmm.. Matka wie;)

    Podczas tego zwariowanego koronawirusowego czasu, wszyscy mieliśmy okazję się przekonać czym jest izolacja, bez możliwości wyjścia na spacer. Nie chciałabym, żeby mój Mały Przyjaciel musiał się czuć tak każdego dnia. Chrupek pozwolił mi zapomnieć o panującej epidemii w tym dziwnym i trudnym czasie. Chociaż bardzo za nim tęsknię, to myślę, że tylko w jeden sposób mogłam się odwdzięczyć – dając mu wolność.


    Jak rozpoznać wiek wiewiórki?

    Pierwszy tydzień:
    Wiewiórka jest pozbawiona okrywy włosowej. Ma zamknięte oczy. Kanał słuchowy jest zamknięty.

    wieraszka-przychodnie-weterynaryjne-blog-z2.jpg

    Drugi tydzień:
    Pojawia się na głowie drobny meszek.

    wieraszka-przychodnie-weterynaryjne-blog-z3.jpg

    Trzeci tydzień:
    Oczy nadal zamknięte. Owłosienie pojawia się na reszcie ciała.

    wieraszka-przychodnie-weterynaryjne-blog-z4.jpg

    Czwarty tydzień:
    Wiewiórka jest dosyć dobrze owłosiona. Kanał słuchowy jest otwarty, może zacząć otwierać oczy.

    wieraszka-przychodnie-weterynaryjne-blog-z5.jpg

    Piąty tydzień:
    Oczy otwarte, uszy zaczynają odchylać się mocniej od głowy. Pojawiają się górne zęby sieczne.

    wieraszka-przychodnie-weterynaryjne-blog-z6.jpg


    lek.wet. Magdalena Kowalczyk-Sadlak